Niepoprawnym optymistą byłam zawsze, by posiąść wewnętrzny spokój potrzebowałam wielu lat.
Kiedyś chciałam wszystko od razu, po mojemu. Wierzyłam, że mogę bezkompromisowo zrealizować każdy mniej lub bardziej zwariowany pomysł i co ważniejsze, postawić na swoim.
Dziś wiem, że to nie o to chodzi. Uparte w swej zaciętości dokonania, przekorne decyzje podejmowane na siłę, prowadzą do wewnętrznego bałaganu i niepotrzebnego chaosu.
Szczęśliwie czuję się w odnalezionej umiejętności dryfowania z prądem na mojej własnej tratwie, po mojej własnej rzece. Nigdy nie potrafiłam odnaleźć się na rzece, którą podąża tłum. Niejednokrotnie próbowałam, kiedy byłam nastolatkiem, chciałam się wpasować, jednak nigdy nie kończyło się to dobrze. Zawsze okazywało się, że płynę pod prąd.
Z natury jestem dość wygodna, a płynięcie pod prąd wymaga ogromnego wysiłku i zajmuje zbyt wiele czasu (cenię czas ponad wszystko, możesz o tym przeczytać tutaj).
Wymyśliłam więc, że muszę stworzyć swoją własną rzekę, całą toń własnych zasad, prawd, moją personalną filozofię życia.
Solidną tratwę posiadałam: to podstawy wyniesione z domu, przekonanie o własnych bezcennych zasobach, wiara w siebie.
Rzeka to interesujące zjawisko natury – wystarczy, że dasz jej początek, pozwolisz wpłynąć, a prąd i nurt szybko zadbają o resztę, wybiorą najlepszą drogę. Oczywiście, są w to włączone meandry, zdarzają się, ale kiedy się im przyjrzysz, zauważysz, że pojawiają się wtedy, gdy trzeba ominąć przeszkodę. Droga trochę bardziej kręta, ale jakże piękne widoki, bez zbędnych zawirowań i niebezpiecznych niespodzianek.
Nie da się niczego w życiu przeforsować, przynajmniej dla mnie było to zawsze zbyt destrukcyjne. Cokolwiek jest dla nas przeznaczone, nie ominie nas. Jestem o tym bezgranicznie przekonana i ufam sile dużo większej niż ja. Moim zadaniem jest słuchanie siebie. To część lekcji, którą jest nasze życie.
Moja rzeka, to wszystko to, co jest przeznaczone i dobre dla mnie. Nawet jeżeli świat niekoniecznie się z tym zgadza, jeżeli nikomu nie dokuczam i nikogo nie krzywdzę, to dlaczego mam płynąć dużo bardziej niedogodnym dla mnie nurtem? Potrzeba towarzystwa mnie nie przekonuje. Poza tym, nigdy nie dogodzimy wszystkim. Będąc w niewłaściwym dla siebie miejscu, szczegółnie w tłumie ludzi, czujemy się najbardziej samotni.
Nie boję się być kim jestem. Wierzę, że nic złego, nic co nie jest dla mnie przeznaczone, mnie nie spotka, jestem wewnętrznie pogodzona i przygotowana na to, że potrafię stawić czoła wszystkiemu, bo jestem na właściwej drodze.
Cieszę się chwilą, doceniam małe rzeczy, które przytrafiają mi się po drodze, płaczę ze szczęścia, gdy spełniają mi się marzenia. Wewnętrzny balans utrzymuje mnie w równowadze, wiem, że nie utonę!
Otaczam się ludźmi, którzy płyną własnym prądem. Tylko oni mogą zrozumieć kim jestem i za czym podążam. Ogromna tolerancja i akceptacja dla przedziwności i różnorodności świata, pozwala mi uczyć się czegoś nowego każdego dnia. Jak mało kolorowe byłoby nasze życie, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami!
Świadomość posiadania mocnej tratwy i mój własny, dla mnie właściwy kierunek, w którym podążam, otwierają przede mną szerokie horyzonty, nieograniczone możliwości. Cokolwiek czeka na mnie, tam gdzieś daleko, będzie moje. Na pewno pewnego dnia tego dotknę, a w międzyczasie zbieram małe szczęścia. Dostrzegam i wychwytuję radości i rozkosze życia, bo to one są paliwem dla mojego motoru życia. Bez tego zabrakłoby mi sił na dalszą drogę.
Szanuję innych, bo chcę, by szanowano mnie, ale kompletnie nie dbam o to, czy moja droga się innym podoba, czy też nie. Oni nie muszą jej przechodzić, to nie ich przeznaczenie.
Mam tylko jedno życie! Nawet jeżeli wierzę w tysiące wcieleń, duszę jako istnienie i reinkarnację, to życie, które mam teraz jest niepowtarzalne. Chcę je przeżyć w bezkompromisowym pokoju ze sobą.
Odwagę daje mi wrodzony optymizm oraz niekończąca się potrzeba przeżywania wciąż nowych doświadczeń i samospełnienia.
Życie jest piękne, gdy podążasz własną rzeką w kierunku rozległego oceanu możliwości!
Comentários