Chyba wszyscy wiemy, że najtrudniejszy zawód świata, to bycie rodzicem. Nie ma większej odpowiedzialności, niż wychowywanie dzieci. Poza tym, nikt nam za to nie płaci, nie dołączono żadnej instrukcji i dopiero po latach możemy wiedzieć, czy dobrze wykonaliśmy to zadanie.
Nie ma na ten temat dobrych książek, bo każde dziecko jest inne, do każdego należy inaczej podejść. Ja mam dwoje i często mam wrażenie, że są z kompletnie innych galaktyk. Jedyną pomocą jest moja intuicja, którą muszę się kierować, wierząc, że to najlepsze co mogę zrobić w danym momencie.
Moje dzieci zawsze będą moimi dziećmi, ale pewnego dnia dorosną, opuszczą dom, by szukać swego własnego miejsca w życiu. Moja babcia często mówiła: „Dzieci wychowujesz dla świata, nie dla siebie”. Babcia zawsze miała rację.
Nawet wróbel, pewnego dnia wyrzuca swoje pisklęta z gniazda, bo tylko wtedy mogą naprawdę rozłożyć skrzydła i zaufać swojej umiejętności latania. Z drugiej strony ten sam wróbel ma przekonanie, że dobrze przygotował swoje dzieci do samodzielnego latania.
Dla mnie, tak jak z pewnością dla większości rodziców, najważniejsze jest, aby moje dzieci były szczęśliwe. Bardzo piękne i bardzo ogólne sformułowanie.
Co tak naprawdę da moim dzieciom w życiu szczęście? Czego muszę je nauczyć? Jak przygotować do samodzielnego życia, aby je lubiły i z radością witały każdy dzień?
Analizując własne życie oraz z zainteresowaniem obserwując innych uważam, że muszę je nauczyć, aby nie bały się podejmować trudnych decyzji, a co najważniejsze, aby odważnie i ze spokojem stawiały czoła konsekwencjom jakie zawsze za tym idą.
Tak to już jest kiedy się jest dorosłym. Często samo podjęcie decyzji to tylko niewielka część tego, jakie konsekwencje będą nam towarzyszyły do końca życia. Musimy polubić z nimi żyć.
Najważniejsze, by moje dzieci to rozumiały i wiedziały, że z każdej sytuacji jest wyjście, ale również to, że jakąkolwiek decyzję podejmą, będzie to dla nich dobra decyzja. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, wszystko nas czegoś uczy. Tylko wtedy idziemy do przodu, rozwijamy się i stajemy się lepszymi ludźmi, gdy podejmujemy trudne decyzje, a wraz z nimi bierzemy pełną odpowiedzialność, jaką ze sobą niosą.
Nie popełnia błędów ten, kto nie podejmuje żadnych decyzji! Cóż jednak warte jest życie w ciągłej strefie bezpieczeństwa? Nasze błędy szkicują lepszą wersję NAS.
Aby moje dzieci umiały tak żyć i były szczęśliwe, muszą wierzyć w siebie – że są wystarczająco mądre, zaradne, sprytne i silne by stawić czoła przeciwnościom. Muszą podchodzić do życia ze swoistym tupetem, z założeniem, że nawet jeżeli nie będzie tak jak planują, to będzie dobrze, dadzą radę. Muszą mieć głowę zawsze podniesioną do góry, bo tylko wtedy mogą widzieć horyzont, szeroką perspektywę, rozległy widok na życie. Potrzebują odrobiny bezczelności by nie bać się odpowiedzialności.
Bezgraniczne zaufanie sobie i swojej intuicji prowadzi do cudownych rezultatów – życia na własnych warunkach, poczucia spełnienia, absolutnej wolności (nawet jeżeli jesteśmy z kimś związani) i co za tym idzie, pełni szczęścia. Życie to przygoda, nie kara ani wyrok. Jednak aby utożsamiać je z przygodą, musimy kochać siebie i wierzyć we własne możliwości latania.
Nie ma dla mnie znaczenia jaką drogę kariery wybiorą moje dzieci. Każdy wybór będzie doskonały, jeżeli przyniesie im szczęście i samospełnienie.
Ponieważ bezgranicznie wierzę we własne możliwości, nie boję się trudnych decyzji i z podniesioną głową ponoszę ich konsekwencje. Dzięki temu wiem, że moje dzieci będą umiały jeść życie łyżkami i delektować się jego smakiem. Ja do pewnego momentu mogę je prowadzić za rękę. Przyjdzie dzień, że będą musiały iść dalej same, bo tylko wtedy będą mogły odnaleźć własną drogę.
A ja? Cóż, będę spała spokojnie wiedząc, że dobrze je przygotowałam do tej niebezpiecznej, ale jakże fascynującej drogi.
Comments